piątek, 18 czerwca 2010

Najgorsza jest bezsilność

W tym tygodniu byliśmy z Borysem u weterynarza i okazało się najgorsze, RAK i to nieoperacyjny.
Na razie jest na środkach przeciwbólowych, jeszcze ma apetyt i mimo swojego sędziwego wieku , ochotę na zabawę.Ale serce mi zamiera na samą myśl co będzie pózniej.
Wciąż lubi biegać , choć szybko się męczy i tylne łapy już nie zawsze chcą współpracować i odmawiają posłuszeństwa ..
Hafciku nie wiele zrobiłam , bo nie mogę się na niczym skupić
moje myśli i tak zawsze powracają w stronę Borii.
Dzisiaj na targu kupiłam śliczne fioletowe kwiatki , które nawet nie wiem jak się nazywają, ale za to wiem jak bardzo jestem na nie uczulona,Do tej pory dłonie mnie pieką jak po pokrzywie.No ale na szczęście już nie muszę ich dotykać.
 
Wystawiłam też na taras stracha , a właściwie straszka Tildowego , który przezimował zapomniany w pudełku.Półeczkę na na kwiatki zrobiłam z części starych schodów, raczej drabiny strychowej.
 
Bardziej niż strach na wróble przydał by mi się strach na ślimaki, które namiętnie pożerają moje ziółka i kwiaty.Do tych poniżej jeszcze nie zdążyły się dorwać,a może po prostu im nie smakują. 
Pozdrawiam wszystkich serdecznie i życzę spokojnego weekendu.

niedziela, 6 czerwca 2010

Nalewka z zielonych szyszek

Naleweczka jest pyszna , a jaki ma aromat :)
Robiłam ją pierwszy raz w zeszłym roku i zrobiłam jak się okazało stanowczo za mało, tylko tyle co na lekarstwo. W sumie to miała służyć jako lekarstwo, ale bardziej posłużyła jako środek zapobiegawczy chorobie:), Ale sprawdziła się rewelacyjnie.
Przepis na ową naleweczkę dostał mój mąż od pewnego pana leśniczego , który zapewniał , że nalewka ma cudowne właściwości zapobiegawcze chorobie jak i lecznicze.Facet jak dąb, podobno zdrowy jak rydz , opowiadał ,że on codziennie jesienią i zimą , wieczorkiem kieliszeczek tej nalewki i nie wie co to grypa i inne paskudztwa.My codziennie nie piliśmy po kieliszeczku,( bo by nie wystarczyło), ale i tak żadnego z nas nie dopadła grypa ani przeziębienie.Nie wiadomo , przypadek czy nalewka , ale lepiej wierzyć , że nalewka, będzie można się po delektować jesiennymi wieczorami :)))
Na razie zalałam jedna butelkę , reszta czeka na jutro, bo zbiór szyszek był przypadkowy podczas dzisiejszego spaceru, i okazało się , ze nie posiadam odpowiedniej ilości spirytusu w domu.Zdarza się :)

Przepis Pana leśniczego na nalewkę:
Solidną garść zielonych szyszek ( pan leśniczy ma dużą garść, więc moje dwie), zalać pół litrem alkoholu ( wódka pół na pół zmieszana ze spirytusem) odstawić w ciemne miejsce aż do września, od czasu do czasu wstrząsnąć  . We wrześniu zlać i dodać klika łyżek miodu , w zależności jak słodką chcemy nalewkę.Ja dodałam 5. Po dwóch tygodniach możemy się delektować  "szyszkówką" dla zdrowotności :))


A i jeszcze pokażę ile wyhaftowałam herbaciarki , idzie mi dość opornie ale się nie daję zaparłam się jak osioł, byle by mi starczyło tego uporu do finału.
Jako , że słoneczko ślicznie przygrzewa , wyległam na taras po haftować przy popołudniowej kawce:)
Pozdrawiam i uciekam do ogródka, bo szkoda każdej słonecznej chwili.