Na razie jest na środkach przeciwbólowych, jeszcze ma apetyt i mimo swojego sędziwego wieku , ochotę na zabawę.Ale serce mi zamiera na samą myśl co będzie pózniej.
Wciąż lubi biegać , choć szybko się męczy i tylne łapy już nie zawsze chcą współpracować i odmawiają posłuszeństwa ..
Hafciku nie wiele zrobiłam , bo nie mogę się na niczym skupić
moje myśli i tak zawsze powracają w stronę Borii.
Dzisiaj na targu kupiłam śliczne fioletowe kwiatki , które nawet nie wiem jak się nazywają, ale za to wiem jak bardzo jestem na nie uczulona,Do tej pory dłonie mnie pieką jak po pokrzywie.No ale na szczęście już nie muszę ich dotykać.
Wystawiłam też na taras stracha , a właściwie straszka Tildowego , który przezimował zapomniany w pudełku.Półeczkę na na kwiatki zrobiłam z części starych schodów, raczej drabiny strychowej.
Bardziej niż strach na wróble przydał by mi się strach na ślimaki, które namiętnie pożerają moje ziółka i kwiaty.Do tych poniżej jeszcze nie zdążyły się dorwać,a może po prostu im nie smakują.

Pozdrawiam wszystkich serdecznie i życzę spokojnego weekendu.